Pewnego mroźnego dnia zimy 2007 roku, za namową jednej miłej koleżanki Ewy, przyczepiłem sobie do nóg dwa kawałki desek i próbowałem na tym wędrować po śniegu w okolicach Powsina. No i spodobało mi się, skutkiem czego w marcu zakupiłem sobie własne narty. Niestety nie spadło już tamtej zimy ani grama śniegu (a ten lutowy całkiem się roztopił), dlatego z niecierpliwością czekałem na kolejną. Zima 2008 była piękna, jednak miała jeden mankament - nie spadło ani grama śniegu. Hmnnn... narty kurzyły się w garażu, a ja nie chcąc samemu znosić w milczeniu ocieplenia klimatu namówiłem jeszcze 2 innych kolegów do zakupu nart biegowych. O ileż przyjemniejsze od samotnego było wspólne złorzeczenie na ciepłe zimy! :D Aż tu nagle, na początku 2009 napłynęły nad Mazowsze grube chmury i JAK SYPŁO...! Mój pierwszy biegówkowy weekend to przejechane około 36 km po bezdrożach, duktach, rezerwatach i wydmach Lasów Drewnickich... Zabrałem aparat aby potem dzieciom pokazać, jak to 15 lat temu po raz ostatni spadł pod Warszawą śnieg... :) Zapis GPS trasy z soboty na stronie niklosa: klik! UPDATE: w styczniu udało się przejechać na nartach ok. 62 km. Link do: mapy wszystkich wycieczek. |