O poranku kręcimy się trochę po Krynkach – zwłaszcza, że wieś ma jedyne w Polsce i jedno z 2 na świecie centralne rondo, od którego odchodzi promieniście 12 ulic. Odwiedzamy cmentarze - prawosławny i żydowski, po czym opuszczamy miasto, zbliżając się znowu do granicy na wysokości wiosek Jurowlany (cerkiew), Grzybowszczyzna, Usnarz Górny, Wojnowce i Nomiki. Wokół dominują malowniczo pofałdowane krajobrazy oraz pojawiają się w kilku miejscach niszczejące, zabytkowe wiatraki. Jedzie się świetnie! Za Minkowcami znowu odwiedzamy pas ziemi zaoranej, znaczy granicznej. Fajnie tak się jedzie wzdłuż tego pasa mając w zasięgu dłoni białoruskie drzewa i obserwując białoruskie ptaki drapieżne. ;] W Kuźnicy Białostockiej, przy przejściu granicznym, zatrzymujemy się na obiad, znaczy na kebaba. Dziwne było w nim mięso, bo po jego konsumpcji zaczynam czuć się naprawdę fatalnie. Na szczęście z czasem jest trochę lepiej i już mkniemy do Nowego Dworu z długo utrzymującą się prędkością ok. 30 km/h. Kawałek dalej mijamy paskudną popegieerowską betonową wioskę (Bobra Wielka) i przez kolejne wsie (m.in. Siółko, Stare i Nowe Leśne Bohatery) dojeżdżamy do południowych rubieży Puszczy Augustowskiej. A konkretnie do przygranicznej Rudawki – wsi gminnej położonej mniej więcej w miejscu, gdzie Kanał Augustowski dociera do granicy Polski. Przesympatyczny koniec świata! Udaje nam się „załatwić” nocleg w miejscowej stodole u miłych gospodarzy (ale takiej bez siana, za to z betonową wylewką). Po zrobieniu zakupów w czynnym – o dziwo! – sklepie, wędrujemy w zapadającej szarówce wzdłuż Kanału Augustowskiego w kierunku białoruskiej granicy. W całkowitych ciemnościach spędzamy tam godzinę, czy dwie – po czym wracamy na nocleg. Ciepłe jedzenie i rozgrzanie dają złudne poczucie komfortu – doczytując przewodniki powoli zasypiamy. Niestety stodoła nocą okazała się być bardzo zimna. Prawdopodobnie betonowa wylewka żyła jeszcze czasem zimowym i nie zorientowała się, że to już maj! Nad ranem zimno naprawdę doskwiera – pod tym względem jest o wiele gorzej niż 2 dni wcześniej pod namiotem…
|