Rok 2010 zaczął się na Mazowszu piękną zimą. Dosypało sporo śniegu, po czym chwycił mróz. W lasach jak na dłoni widoczne tropy dzików, saren i tych małych futrzaków z długimi uszami. Większość ścieżek dziewiczo biała, bo ludzie albo skacowani po sylwestrach, albo "wyjechani". Ostatnie chwile świątecznego urlopu spędzam na biegówkach niemal codziennie. 3-4 godziny dziennie to udany kompromis między życiem rodzinnym, a "ciągiem na śnieg". Tułam się po lasach samotnie, bo zaprzyjaźnieni biegacze albo wychowują dzieci, albo opuścili kraj. ;) Jednym z ciekawszych epizodów jest późnopopołudniowa wizyta w dawno opuszczonej przez wojsko "bazie rakiet", ukrytej pośród lasu. Dziwnie tam, tajemniczo, nieswojo. |