Obie wycieczki po północnym obszarze dawnego województwa koszalińskiego pozwoliły mi nieco lepiej poznać teren, kojarzony dotychczas prawie wyłącznie z plażą. Przede wszystkim zaskakuje jakość bocznych dróg - i tych polnych, i tych leśnych. Pośród pól, czy zmeliorowanych bagien często można kilometrami jechać po betonowych płytach lub wręcz - wśród dojrzewającego zboża - twardą i wygodną, glinianą koleiną. W lasach z kolei sporo utwardzonych szutrem dróg działowych. Na Mazowszu w obu przypadkach ma się zazwyczaj do czynienia z głębokim, pustynnym piachem. :)
Innym przykładem niegdyś niemieckiego gospodarzenia na tych terenach jest wielość solidnych i wielkich stodół, domów i innych budynków (m.in. rozdzielnie prądu), wybudowanych z czerwonej cegły. Niestety wiekszość popada w ruinę - dawniej tętniło w nich życie PGR-ów, obecnie świecą pustkami. Gdzieniegdzie spotkać można pozostałości uroczego budownictwa ryglowego. Samo ukształtowanie terenu zaskakuje nieco pofałdowaniem - a przecież to nad morzem, to niby powinno być płasko...
Inną kwestią jest poruszanie się wzdłuż wybrzeża. O ile obszary bez miejscowości (np. mierzeja nad jeziorem Bukowo między Łazami, a Dąbkami) są dla rowerzysty przyjemne, to przelot przez wczasowe kurorty (od Gąsek po Mielno) jest wątpliwą frajdą.
|