Trasa:

Czarna Struga (pętla 718), Legionowo, Dębe (eletrownia wodna), Nasielsk, Nowe Miasto, Nasielsk, Dębe, Wieliszew, Nieporęt, Marki

Dystans:

117,9 km

Średnia prędkość:

19,6 km/h

Maksymalna prędkość:

38,1 km/h

Czas jazdy:

6 godz. 1 min.

Pogoda:

Chłodny poranek, potem słonecznie, od 14:00 chmury, wiatr i kropiący deszcz, temp. ok. 8-12*C

 

 

Mapa wycieczki

 

 

Opis:

 

W tym roku sezon rowerowy zaczął się dla mnie bardzo wcześnie… Za wcześnie… Myślę, że między dystansem 30 km, a 120 km powinny być jakieś wycieczki pośrednie, stopniowo zwiększające wydolność organizmu. A tak to się człowiek niepotrzebnie forsuje i potem nie może się schylić nawet po piwo… Ale do rzeczy:

Niedzielny poranek, godz. 5:50. Na zewnątrz już świta, ale nadal jest bardzo zimno. Zwlekam więc z wyjazdem aż do 8:00. W miedzyczasie wychodzi na dobre słońce - robi się nieco cieplej i przyjaźniej. Szybka rozgrzewka mięśni i stawów z moim osobistym trenerem (kaukaz olbrzym) i już niespiesznie pedałuję w kierunku Legionowa. Drogi kompletnie puste, chyba wszyscy jeszcze śpią. W końcu to niedzielny poranek. Na pętli podmiejskiej linii 718 zauważam nowe mapki rowerowe okolicy oraz bardzo dobre oznaczenia szlaków rowerowych. Ktoś wyraźnie zadbał o znakowanie szlaków rowerowych na Mazowszu – wszędzie pełno tabliczek z kolorami szlaków, miejscami dokąd wiodą i odległościami w km. I tu jeszcze jedna refleksja – wracając na swoje stare rowerowe trasy odkrywam, że stan mazowieckich dróg jest coraz lepszy. Coraz więcej jest długich i równiutkich odcinków z nową nawierzchnią. Zwłaszcza w bogatszych gminach – np. tych otaczających Jezioro Zegrzyńskie.

(…)

Tymczasem niespiesznie dojeżdżam do Legionowa (droga nr 632), tam skręcam w prawo na wylotówkę w stronę Augustowa (droga nr 62) i zaraz potem w lewo do miejscowości Dębe (droga nr 621). Jedzie się łatwo i przyjemnie. Na tzw. Bugo-Narwi tego dnia był znacznie podwyższony poziom wody, przez co przelewające się hektolitry na sekundę sprawiały duże wrażenie (patrz zdjecia, filmik). Chwila odpoczynku, pół batona i decyzja – jadę dalej. Cel: Nasielsk, odległy o kilkanaście kilometrów (droga nr 621). Asfalt oczywiście nówka sztuka. A miasteczko typowe – mazowieckie. W tym miejscu powinienem był zawrócić, tym bardziej, że zaczęła psuć się pogoda. Postanawiam jednak jechac dalej – w kierunku Nowego Miasta. Jakoś tak ładnie się nazywa, zresztą – nigdy tam nie byłem. ;) Do pokonania kolejne 20 km. Przed samym celem czuję jak gwałtownie opadam z sił. Kondycja jednak jeszcze nie ta, co w pełni sezonu… Jestem na 60-tym kilometrze. Do domu drugie tyle. Na niebie coraz więcej ciemnych chmur, słońca już nie widać od dobrego kwadransa. No cóż – konsumując czekoladę mleczną w jakiejś zapomnianej PRL-owskiej wiacie przystankowej postanawiam wrócić chociaż do Nasielska, gdzie przechodzi linia kolejowa do Warszawy. Tam się zabiorę w pociąg. Tempo jazdy spada do 15 km/h. W dodatku jadę pod coraz silniejszy wiatr. Szlag by to… Lewa, prawa, lewa, prawa… Zaczynają boleć przeguby rąk, kark i tyłek od siodełka. Co 10 km jadę przez parę minut na stojąco… Kryzys nieco mija gdzieś na wysokości Nasielska i czuję, że dojadę dalej – przynajmniej do Dębego – co czynię. I faktycznie jakoś dokolebuję się na zaporę wodną. Zaczynają się znajome tereny, powraca więc optymizm, mimo kropiącego deszczu. Krótka przerwa na banana z sokiem i pedałuję dalej – Wieliszew, Nieporęt, Marki. Jadę w takim niby-amoku, nie myślę o bólu mięśni, ani o deszczu. Nie myślę o tym, jak daleko jeszcze. Po prostu jadę… Lewa, prawa, lewa, prawa… Cieszę się, że nie musiałem się poddawać. Cieszę się również z faktu „pęknięcia” pierwszej setki (km) w tym sezonie. :) Gdybym  miał pokonać podobną trasę w górzystym terenie, prawdopodobnie poległbym w boju. Trzeba wreszcie kupić kask i może pedały SPD…

 

Refleksja na koniec: zauważyłem, że gdy zatrzymuję się na poboczu aby zrobić jakieś zdjęcie, samochody nadjeżdżające ulicą gwałtownie hamują i jadą grzecznie gęsiego, dopóki się nie zorientują, że to nie policjant z „suszarką”, lecz rowerzysta z aparatem. Mam z tego niezły ubaw, a przy okazji poprawiam bezpieczeństwo ruchu drogowego… ;)