Pod koniec października 2009 roku nadarzyła się wspaniała okazja, aby służbowo objechać praktycznie całą Polskę. Na pokonanie trasy (3.100 km) miałem 9 pełnych dni + spotkania różne po drodze + robota, czyli pisanie raportu na potrzeby firmy. W efekcie jedyne co mogłem sobie zafundować, to widoki na na kraj zza szyby samochodu (skądinąd całkiem sympatyczne i nowe Renault Kangoo) lub z krótkich spacerów "na rozprostowanie kości". Na zwiedzanie poszczególnych miast nie miałem (poza wyjątkami) w ogóle czasu, czego bardzo żałuję (ja tam kiedyś wrócę!). Miasta w których byłem "nie tylko przejazdem" to: Płock, Białystok, Olsztyn, Gdańsk, Łazy, Mielno, Szczecin, Gorzów Wielkopolski, Piła, Gniezno, Konin, Lubin, Legnica, Wrocław, Opole, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza, Katowice, Rzeszów i Kielce. Znużenia nie czułem, bo lubię tak sobie jechać i jechać i jechać... Jedyne czego nie lubię, to trasa powrotna - ale tu czegoś takiego na szczęście nie było. :) W Białymstoku wdziałem znaki drogowe na Krynki, co wywołało wspomnienia (Polska Egzotyczna 2008). Do Ełku jechałem przez Knyszyn i ładne okoliczne puszcze. Fajnie wyglądają - gęsto rozstawione na tamtych terenach - znaki "Uwaga na łosie" :))). Przez Mazury wybrałem trasę całkiem widokową (Orzysz, Mikołajki, Mrągowo, Olsztyn) - niestety całość w deszczu. W Sopocie pozwoliłem sobie na godzinny spacerek po deszczowym i wietrznym molo. W Łazach blisko dwie godziny wałęsałem się po całkiem niemal pustej plaży i wspominałem niejedne spędzone tam wakacje, a potem zapodałem na turbo-dymo-dorsza do Mielna (oj wielki był, a ceny pozasezonowe). ;) Szczecin trochę mnie zaskoczył - spodziewałem się ładniejszego miasta. Ale też czasu na zwiedzanie nie było wcale, więc po co się czepiam? Za to Legnica śliczniutka, miłe zaskoczenie. Wrocław to wiadomo... Opole też ładne (i to w dodatku z przewodniczką). :) Zaskoczeniem były Katowice - znalazłem tam dwie godziny, żeby sobie rano pospacerować po centrum. Zawsze omijałem to miasto "byle szybciej", a tymczasem... fajnie, oldskulowo i kultowo - tramwaje suną jakoś tak... po chodnikach!; stare zabytkowe kamienice pokryte są sadzą i wszędzie spodek się wyłania, niczym Ufo jakieś... ;) Trasa Wieliczka - Bochnia - Brzesko - Rzeszów bardzo widokowa, wszak to granica Pogórza Karpackiego. No i sam Rzeszów - normalnie Drodzy Państwo starówka tamtejsza taka odpicowana, że koparą tarłem o ichnie trotuary (może dlatego tak się błyszczą). Ale i wszystkie arterie wjazdowe do miasta - jakieś takie nowe, równiutkie asfalty, chodniczki, krawężniki... nie to co stołeczna Trasa Toruńska, gdzie nierzadko karoseria samochodu traci na moment kontakt z podwoziem (większe doły i zagłębienia). ;) Najbardziej zajefajne widoki miałem w Górach Świętokrzyskich - między Opatowem, a Kielcami. Ale też pogoda się trafiła... Trasa wije się po żółto-pomarańczowych wzgórzach. Normalnie Shire hobbitów. :) P.S. Moich ocen miast nie należy brać na poważnie. Podobało mi się tam, gdzie miałem więcej czasu, by cokolwiek zobaczyć. Słowem (lub dwoma): kompletnie niesprawiedliwie. A zdjęcia...? Robione przy okazji, w wielkim pędzie, jedynie dokumentacyjne. :) |
Pokaż Tour de Pologne na większej mapie |