Strona główna bloga

GALERIA: "11 maja 2008 - Nad Wkrę"



DSC03338
Wał wzdłuż Narwii
DSC03342
Czapla
DSC03344
Wieża Michałowska
DSC03345
Wkra
DSC03346
Wkra
DSC03352
Wkra
DSC03356
Bzy nad Wkrą
DSC03357
Brzeg
DSC03360
Wkra
DSC03362
To niebieskie nas dopadnie (deszczem) na 1 km przez końcem trasy :)


Po tygodniu od powrotu z "Polski Egzotycznej" nadarzyła się kolejna okazja do rowerowania. Tradycyjnie już kolega Paweł zaproponował ciekawą trasę - tym razem w górę rzeki Wkry, od jej ujścia do Narwi. Dodatkowym czynnikiem silnie motywującym do ukończenia trasy miała być karkóweczka z grilla i pokaz "slajdów" z niedawnego wyjazdu na pogranicze. Pogoda jak marzenie to i jechało się początkowo dobrze. Niestety tuż przed Nowym Dworem Mazowieckim (niecałe 40 km od domu) w moim rowerze pękło mocowanie siodełka do wspornika (sztycy), skutkiem czego siodełko odpadło od reszty bicykla. Szczęście że teraz, a nie gdzieś przy białoruskiej granicy parę dni wcześniej... Początkowo wyglądało to problematycznie, jednak współbrowerzysta ze stoickim spokojem stwierdził, że w okolicy jest sklep rowerowy. Skończyło się więc zakupem nowego wspornika za 27 zł.
W trakcie pedałowania nad malowniczą Wkrą kolejne podsystemy mojego roweru powiedziały po 12 latach "dość!". Tym razem przelała się czara "zużycia napędu", tj. kasety, łańcucha i tarczy mechanizmu korbowego. Niby dało się jeszcze jechać, ale efekt "przeskakującego łańcucha" skutecznie do jazdy zniechęcał, a ponadto wzbudzał uśmiech politowania u kolegi.;)
Znad Wkry poprzez miejscowości o tak egzotycznych nazwach jak Nuna wróciliśmy nad Zalew Zegrzyński, gdzie oczekiwała na nas grzecznie już od jakiegoś czasu ciężka, granatowo-bura chmura z deszczem. Chmura miała silnie rozwinięte wyczucie dramaturgii, gdyż zdecydowała się chlusnąć kubłami wody, kiedy od celu podróży dzielił nas 1 km (a przejechanych już miałem 107 km). Straszliwa to tortura powiadam, stać tak w deszczu uwięzionym pod wiatą przystankową, zaledwie o kilka minut jazdy od baru, w którym planowane było zakończenie trasy przy piwku... No! I taka to historia była. :)

Zapis GPS trasy: klyk!